Pierakładać nazoŭ festu hipi «Raduha» jak «Viasiołka» padajecca niedarečnym. Jak i nazyvać hetuju imprezu festam. Ludzi ŭ strakatych strojach ź biaźmiežna raźniavolenymi dziećmi źjazdžajucca na peŭnuju kolkaść dzion u lasnuju nieprałaznaść la rečki (heta hałoŭnaja ŭmova vyžyvańnia), kab ciahnuć rastamanskija śpievy, bić u barabany, siadzieć la vohnišča, hatavać u vialikim katle smačnyja viehietaryjanskija stravy dy vieści razmovy, jakija kahości ŭraziać niešmatsłoŭjem, kahości — niezrazumiełaściu «ptušynaj» movy.
«Raduhu», jak i «Hrušaŭku», zapačatkavała prasunutaja rasiejskaja moładź, ciapier u Rasiei «Raduhi», zdajecca, try, i, jak mnie padałosia, praktyčna ŭsie, s kim ja paznajomiłasia na stajancy «dziaciej kvietak», pryjechali ledź nia ź ich albo paśla tudy źbirajucca. Ukrainskaja «Raduha» — pieršaja. Jana sapraŭdy ŭkrainskaja, žoŭta‑błakitnaja, prasiaknutaja moŭnaj miłahučnaściu dy śpiecyfičnym kalarytam manery znosinaŭ moładzi, što pryjechała z Haličyny ci z Karpataŭ. Na «Raduhie» sustrakaju Alisu Biziajevu. Jana dy jejny muž majuć samaje niepasrednaje dačynieńnie da arhanizacyi festu, da vybaru hetaha miesca, jakoje mocna nahadvaje les, pa jakim błukaje Kurt Kabejn u stužcy «Apošnija dni». Ja ž siudy traplaju vypadkova, ‑‑ u pošukach kachanaha čałavieka. Pasvaryŭšysia ź im šmat tydniaŭ tamu na Andrejeŭskim uźviazie i darma čakajučy adkazaŭ na svaje vykštałconyja listy, atrymlivaju, narešcie, dziŭny faks z vyjavaj jašče bolš dziŭnaj schiemy, dzie pamiž bałotcam, maładym chmyźniačkom dy čyhunačnaj stancyjaj «Spartak» paznačany abjekt, jaki paśla apyniecca impravizavanaj altankaj ź viasiołkavaj raściažkaj pa‑anhielsku — «Sardečna zaprašajem dachaty!» Kali, stomlena‑pachmurna ja daciahnusia da lahieru, daviedajusia, što jon užo kolki dzion tut, dapamahiučy mužu Alisy i tym, chto pryjechaŭ pieršymi, abstaloŭvać palanu, pačaŭšy z vyniščeńnia dy vydaleńnia «karovinych lapiošak».
Maje kijeŭskija siabry, chacia i naležać da bahiemy, pra fest nia čuli. Ale jany dobra abaznanyja va ŭkrainskich absučaśnienych etnicy dy fołku, tamu, nia viedajučy jak dapamahčy znajści toj «Spartak», zapeŭnivajuć mianie, što na «Raduzie» ja abaviazkova zdabudu novyja ŭražańni ŭ hetym nakirunku. Dy na stancyi «Śviatošyn», ź jakoj treba kiravacca na «Spartak», zdalok baču dźvie nievialičkich kupki karnavalnaj publiki, adna ź pavaročvajecca i pryvitalna maša mnie rukoj — mabyć, «paznali» dziakujučy chendmeŭskamu zaplečniku, nabytamu napiaredadni ŭ «Sekand chendzie», kudy niemaviedama jak trapiŭ hety vidavočna afrykanski vyrab. Chłopiec, viekam niedzie hadoŭ pad tryccać piać, pryjazna ŭśmichajecca: «Mabyć, tudy ž. A chto ty? Ja ciabie raniej nia bačyŭ. Ja — Malfark». Razumieju, što tut usie viedajuć adzin adnoha pa «sistemnych» imionach, tamu nazyvajusia tak, jak hučyć moj elektronny nik — «Sabaka‑bałabaka». Malfark zadavoleny. Nie, Malfark uražany! Jamu sapraŭdy robicca cikava, čym ja zajmajusia pa žyćci, i ja raspaviadaju jamu pra svaje pierakłady z Prachaśki dy Pirkały — pakul my palim u tambury pa čarzie jahonuju trubku. Paśla, u lesie, palim «Biełamor». Prystojnyja cyharety, kštałtu «Monte‑Karła», tut jość amal va ŭsich, ale na «stajancy» bolšaść ich chavaje — «sistema» addaje pieravahu papirosam.
«Sistemaj» abumoŭlena i toje, što ludziej tut niašmat. Nie, šmat, ale nia tak, kab adčuvać siabie ŭ vichury natoŭpu. Na pieršuju ŭkrainskuju «Raduhu» arhanizatary zaprašali adno «svaich» — ludziej, addanych takomu ładu žyćcia i zdolnych dabracca ŭ hetaje ciažkadasiahalnaje miesca.
…U zaprašeńni na «Raduhu» havorycca pra toje, što ŭdzielniki (žychary) lahieru staviacca adno da adnoha ź niaźmiennaj dabrazyčlivaściu, nie majuć pamižsobku hrašovych stasunkaŭ, nie skarystoŭvajuć dla vohniščaŭ žyvych drovaŭ, nie pakidajuć paśla siabie śmiećcia i ŭvohule śladoŭ prysutnaści tut ludziej, nie karystajucca elektryčnym śviatłom. Ludzi tut admaŭlajucca navat ad akularaŭ dy kantaktnych linzaŭ. Na pieršy pohlad moža padacca, što tut u kožnaha treciaha — psichičnyja adchileńni. Nasamreč tut amal usie — ludzi surjoznyja. Dziaŭčyna, jakaja kaža, što, atrymlivajučy čarhovuju zamiežnuju vizu, zdymaje čarhovuju «fieńku» — akijaniołah, pryčym ź Biełarusi. Raspranutaja da šortaŭ stromkaja biezvałosaja «fiemina» — pradziusier śpiavački Łality i ŭ «zvyčajnym» žyćci, treba mierkavać, pani całkam hlamurnaja. Koratka pastryžanyja chłopcy z manerami biznesoŭcaŭ, što pryjechali z Kijeva na mašynie, vokamhnienna pieratvarajucca ŭ miascovych «strakatych» abaryhienaŭ. Chacia dastatkova narodu i prosta pa žyćci abkuranaha. Travy tut šmat. Ałkaholu niama ŭvohule. Moj kachany čałaviek robić furor, spažyvajučy piva. Z napojaŭ kultyvujecca adno harbata. Kava taksama prysutničaje, ale bonusam, par jaje najaŭnaść kłapociacca adno niešmatlikija «dystoniki», niazdolnyja bieź jaje pračnucca.
Kładucca tut spać pozna, pračynajucca taksama pozna. Uviečary, pakłaŭšy spać dziaciej u «dziciačy» vihvam, maładyja i nia vielmi maładyja baćki źbirajucca da vohnišča. Tudy pieraciahvajucca barabany. My u pieršy viečar, zsumavaŭšysia adzin pa adnym, vohnišča ihnarujem, zašyŭšysia ŭ namiot, dzie zachoŭvajecca pravijant — za jaho adkazvaje moj kachany čałaviek: kaho jašče, jak nie biełarusa, možna pryznačyć na takuju «pasadu». Unačy pračynajusia ad taho, što pad namiotam viadziecca haračaja sprečka — ci možna ŭklučać u racyjon lahieru soju. Rankam, pradraŭšy vočy, vychodžu na palanu i baču, što ŭnačy pryjšli novyja žychary: źjaviŭsia novy namiot, ukryty vializarnym bieł‑čyrvona‑biełym ściaham.
Žychary letnich soniečnych namiotaŭ cikaviacca apoviedami pra našyja namioty, zimova‑žorstkija. Pra padziei minułaha sakavika ŭ Miensku tut viedajuć usie. I ŭsie prahnuć pačuć jašče i daviedacca pabolej.
Śniadanak, abied, viačera hatujucca ŭ vialikich źmieścivach usimi adrazu. Zranku, škadujučy, što prajhnaravali viačeru, my padciahvajem da svajho namiotu vialiki čan i draŭlanaj łyžkaj vykałupvajem ź jaho rešty sałodkaj kašy z rysu dy kurahi. Z harbataj prychodzić Alisa Biziajeva, raspaviadaju joj pra svaje nastroi apošnich tydniaŭ, kali achvotna razdavała ŭsim zapar svaje ŭłasnyja dy siamiejnyja rečy, zastaŭšysia, u vyniku, biez patelni dy talerak. Alisa zajzdrościć dy ŭchvalaje — mienavita tak i treba pačynać novyja staronki žyćcia.
…My vyrašajem, što nam čas dachaty. Ale bolšaść tych, chto z nami siadzić la vohnišča, kiruje dalej u Karpaty — tam ź pierapynkam u dzień pačniecca novy fest, vielmi padobny da «Raduhi». Strakataje žyćcio «dziaciej kvietak» — amal non‑stop. Nam tłumačać, što viasiołka — heta koła, što atačaje ziamlu, prosto my bačym adno jaho pałovu.
U Biełaruś my viartajemsia samaspynam, pa darozie pierakonvajučysia ŭ šmavobraznaści žyćcia — to abhaniajučy nas, to znoŭ vitajučysia z nami na zapraŭkach, z Kryma ŭ Litvu viartajecca para zakachanych bajkieraŭ, jakija ščyra dziviacca — navošta vam być «stopščykami», ci nie praściej nabyć «Charlej»?