Feljeton Aleha Abłažeja.
Ci ž mieli takuju mahčymaść jaho sučaśniki Kupała dy Kołas? Dzivicca varta nie tamu, što my nia majem u litaratury postaciaŭ, roŭnych tamu ž Ivaškieviču, dziva biare ad taho, što my ŭvohule štoś majem. Niahledziačy ni na što. Nia dziakujučy — a niahledziačy, nasupierak. Jakaja jašče litaratura stvarałasia ŭ takich akaličnaściach? I zdoleła vyžyć?
Zabytaja ŭ ciomnym sklepie bulba prarastaje doŭhimi biełymi chrastkami ŭ spadziavańni prabicca da sonca, da voli. Tak i naša pryhožaje piśmienstva.
Redka kamu ŭdałosia hłynuć volnaha pavietra.
I ŭčora, i siońnia.
A siońnia ŭvohule naša litaratura apynułasia ŭ niezvyčajnaj sytuacyi.
Zaŭsiody piśmieńniki nazirali, što robiać kalehi‑susiedzi, «trymali ruku na pulsie». Puškin uvažliva čytaŭ Bajrana, tyja ž Kupała j Kołas, biassprečna, byli znajomyja ź blizkaj im pa duchu litaraturaj polskaha «pazytyvizmu» — Ažeški, Siankieviča, Kanapnickaj.
Siońnia našaj litaratury niama ŭ kaho vučycca.
My zmušanyja ŭsio jašče žyć prablemami, jakija stajali pierad Mickievičam, Norvidam ci Piotefi. Nacyjanalnaja samaśviadomaść u ruinach, usieahulnaja apatyja, ciemra j niavola.
Jakaja jašče mova dahetul maje nieŭstalavanuju artahrafiju? Nia kažučy ŭžo pra vuzkaje koła jaje karystalnikaŭ.
Začyn apaviadańnia — «Boža, pašli mnie dobraha čałavieka, śviadomaha biełarusa…» Ci havoryć chto — śviadomy niemiec, japoniec?
My zastalisia adny. Inšyja litaratury žyvuć inšymi prablemami.
Naša litaratura nahadvaje dziaŭčynku, što jašče tolki rychtujecca da pieršaha pryčaścia, u toj čas jak jaje darosłyja siabroŭki badziajucca pa seks‑šopach.
Paet u zachodniaj litaratury — nia tolki nia «bolš čym paet». Jon uvohule — nichto. Vykapień, ekspanat kunstkamery, jaki padtrymlivajecca roznymi fondami prosta kab nia vymier jak hatunak z «Čyrvonaj knihi».
A proza zajmajecca prablemami adnapołaha kachańnia, kapańniem u čałaviečym nizie j fekalijach.
Ale kupka brudu na vymytaj šampuniem vulicy tolki padkreślivaje jaje čyściniu. Na zaplavanaj i zaśmiečanaj — jašče j pavialičvaje stupień ahidnaści.
«Postmadernizm», — jaki tam «post», my kolki siabie pamiatajem, stolki j pościmsia. Nam by padjeści pa‑ludzku, pa‑sapraŭdnamu.
Nam by bić u zvany dy trubić u bajavyja truby, — a my hrukočam u «taziki» i dźmiom u śvistki.
Dy voś biada — prablemy zastalisia tyja ž, z našaniŭskich časoŭ, a pisać tak, jak tady, užo nielha.
I adnolkava młosna čytać jak patryjatyčnyja viaršydły pra chramy, kryžy i śviečki, tak i «vieršavanitavańni».
My nijak nia možam vycisnuć ź siabie kompleks «dziareŭni», usio cikujem u bok «vykštałconeho paniča». My nia vierym, što možam być dla niekaha cikavymi takija, jakija jość.
«Kak? Iz Vilniusa!!! I vy prijechali siuda — naši duvały smotrieť?» — dzivilisia nam u Taškiencie miascovyja rasiejskija rabaciahi.
A voś Markies z kalehami apisvaŭ svaje «zadryponii» takimi, jakija jany jość. I atrymałasia litaratura, pierad jakoj źniali kapielušy j cylindry «vysokacyvilizavanyja» susiedzi.
«Pišy, što bačyš i nie mudry», — vučyŭ Alaksiej Vieniecyjanaŭ.
U svajoj ekzystencyjnaj sutnaści my takija ž jak i ŭsie. I pieršaje kachańnie dzie‑niebudź u Łyntupach takoje ž balučaje, jak i ŭ Veronie. Tolki jak jaho apisać tak, kab zrazumieli j tyja, zakachanyja ciapier, — i tyja, što buduć žyć praz čatyrysta hadoŭ?
My majem šaniec stvaryć sapraŭdnuju litaraturu. Bo pierad nami stajać sapraŭdnyja, a nia vydumanyja prablemy. Našaj budučyni. Žyćcia i śmierci.
Litaratura — jak lichtaryk u ciemry. Kab nia źbicca z darohi. Nie patanuć u dryhvie.
A kali litaratura zhuščaje ciemru — dyk navošta jana?





