Taćciana Śnitko

Taćciana Śnitko

1.

Emergency 1, emergency 2…

Kali ŭ mianie doma kančajucca niepračytanyja knihi na zamiežnych movach, pačynajecca niešta niezrazumiełaje — prynamsi, dla mianie raniejšaj.

Niespadziavana i ŭražalna, z zajzdrosnaj stabilnaściu łaŭlu siabie na sumie i tuzie — ź lohkim adcieńniem paniki.

I tak ciahniecca, naviaźliva i padśviadoma, da momantu, kali ja pačynaju iznoŭ raźbirać — pa słovie, pa skazie, pa sufiksie, pa litary, pa sensach — novy małaznajomy šyfr… jaki, padumać tolki, akažacca čarhovym całkam źviazanym tekstam…

I Boža ž moj — navat z padtekstami!

Čytanki na movach aryhinałaŭ stali maim adpačynkam, maim kruhaśvietnym padarožžam, majoj medytacyjaj. Dziŭna? A to ž bo!

Jak ja dakaciłasia da takoha žyćcia? Pastupova, ale ŭžo chranična. Padazraju, heta nadoŭha, bo luboŭ da adkryćciaŭ — na ščaście? — nia lekujecca.

Ja musiła daŭno patanuć, pajści da dna ŭ mory hetych litar i staronak, jak luby dyletant, jaki nyraje na hłybiniu, navat biez vyratavalnikaŭ, nia daŭšy sabie pracy spačatku navučycca jakomu-niebudź brasu. Nie, dyletantu chočacca adrazu pierajści na baterflaj.

2.

Biełaje biazmoŭje

Pačałosia ŭsio pazaminułaj vosieńniu. Ź niejkaj dzikaj prastudy, kali, vymušana baviačy šmat času doma, razam ź pihułkami dy miksturami ja prahłynuła ŭ pierakładzie niekalki zapar lubimych knih svajho dziacinstva.

Sustreča ź imi była miłaj. Razam z «prymierkaj» svaich dziciačych hierojaŭ, ź jakich, kaniečnie ž, daŭno «vyrasła», ja raptam pryjšła da vysnovy, što vyhadavałasia na litaratury nia stolki sacyjalnaj i histaryčnaj, kolki — pryhodnickaj i hieahrafičnaj. I nia stolki biełaruskaj ci rasiejskaj, kolki francuskaj dy amerykanskaj.

Razam z padskočyŭšaj temperaturaj da mianie pryjšła prostaja i hracyjoznaja, jak valonak z karunkami, dumka: «Škada, što mnie nikoli nie acanić movu hetych tvoraŭ» — i z hetaj nahody ŭnutrany pratest. Nu nie lublu ja hetaha słova-prysudu — «nikoli» — ale čamuści jaho ŭžyvaju ŭ adnosinach da siabie. I tut ža — sabie, darahoj, apraŭdańnie: «Ale što ž zrobiš, heta ž mova francuskich i amerykanskich piśmieńnikaŭ! Kudy ŭžo tabie, hrešnaj…»

Tut uva mnie niby niešta ŭzarvałasia, i, nia pamiataju, napeŭna, heta byŭ niejki ŭnutrany vychad na Płošču. U słovach heta prahučała b prykładna tak: «Dzievačka maja, nie prykidvajsia jołupam. Ty ažno dvojčy była ŭ anhłamoŭnych krainach. Dvojčy, chalera! Umieješ ličyć? Niekatoryja nie byli. Heta tabie nia ŭ kramu schadzić. Ty tam hublałasia ŭ Valecie i ŭ Kvinsie, chiba nie? Vybrałasia nazad? Aniahož. Jak inačaj? Vakoł byli ludzi, albo ty bałbatała z pryvidami ŭ niebie? Ty navat borździeńka tak čytała ŭsie vuličnyja šyldački — i, o žachi, navat zahałoŭki miascovych suśvietnych hazet!..»

Džek Łondan

Džek Łondan

Ciapier siabry ŭ adzin hołas kažuć, što heta było čystaje varjactva — paśla maltyjskich šyldačak dziesiacihadovaj daŭniny i zabytaj za try hady bruklinskaj «rajonki» — nu, nia tolki ich, ale kali toje było? — pačać čytać klasyku. Praŭda, kazać užo pozna. U tuju vosień ja palezła ŭ internet i chutka zapampavała sabie «White Fang» z paralelnym rasiejskim tekstam… Boža, jaki žach, heta była žudasnaja pamyłka!

Reč u tym, što ŭzrovień majoj anhielskaj, jak i inšych zamiežnych movaŭ, uvieś čas imkniecca da ŭzroŭniu plintusa i poŭnaha nulu.

Paśla kožnaha redkaha padarožža, viadoma, pa movach sumuješ, možaš navat lapnuć na ich niešta ŭ kramie, ale nieŭzabavie jany znoŭku vyvietryvajucca z hałavy. Naturalna, što pieršaja staronka Džeka Łondana, jak jana jość — pryčym jaho tvoru, šmat razoŭ niekali pa-rasiejsku pieračytanaha — akazałasia dla takoha čytača sapraŭdnym «biełym biazmoŭjem».

Ciapier mahu skazać, što praces spaścižeńnia pieršych troch ci piaci staronak vyhladaŭ, jak u ramanie Artura Chejli «Aeraport» — pieradapošniaj anhłamoŭnaj knižki, pračytanaj mnoj pakul u volny čas. Tam jość momant, kali ŭ pakoi z radarami supracoŭniki aeraportu adsočvajuć pasadki samalotaŭ, a na dvare raspačynajecca strašenny buran. I voś, kali prablemnych pasadak nabirajecca niekalki, im dla karotkaści, prysvojvajuć numary: emergency one, emergency two, emergency three…

Chutka ja prosta źbiłasia ź liku svaich leksyčnych avaryjaŭ. Słoŭnik, što cikava, ni chalery nie dapamahaŭ, tolki złavaŭ na siabie samuju za marnavańnie času. Niešta musiła samo skłaścisia ŭ majoj hałavie, nie inačaj — raptam daturkała ja i zakryła knižku da nastupnaha spryjalnaha momantu.

Spatykajučysia i padajučy, ja išła praź «biełaje biazmoŭje» pieršych staronak trojčy. I raptam pabačyła, što… banalna źbivajusia na paralelny tekst-šparhałku. Nie, nu tak niecika-a-va! Šparhałku, to bok pierakład, ja čytała i tak mo sto razoŭ! Da taho ž, na toj čas adčuvalna chvarejučy, ja nia mieła dastatkova siłaŭ doŭha znachodzicca za kamputaram. Vyrašyła admovicca nazaŭsiody ad čužych šparhałak i časova, da vyzdaraŭleńnia — ad elektronnych knižak. A kali źjaviłasia trochi bolš zdaroŭja, «White Fang» paŭstaŭ na palicy ŭ maim pakoi. Jon lubavaŭsia na mianie adtul niedzie miesiac, a ja lubavałasia na jaho. Ale adnojčy «dzień Ch» nastaŭ znoŭ, i na staroncy šostaj ŭ maich mazhach niešta ščoŭknuła. U biazmoŭi źjavilisia huki, ale jano pakul zastavałasia absalutna biełym.

3.

Skarby na Majdanie i vaŭki na vyspach

Sapraŭdnaja viesiałość pačałasia nieŭzabavie ŭ špitali, kudy ja vyrašyła nia brać rasiejska- i biełaruskamoŭnych knižak zusim. Bajałasia, što niabačny tumblerčyk u hałavie adłučyć majo razumieńnie inšych movaŭ, jak heta zvyčajna adbyvajecca praź niekalki dzion paśla viartańnia z vandrovak.

Fonam da maich pryhodaŭ išli tryvožnyja padziei va Ŭkrainie — emacyjnaje internet-čytańnie pa-ŭkrainsku vydatna dapaŭniała spakoj našaj pałaty. Susiedki pa pałacie, ad pensijanerak da nastaŭnic, stavilisia da maich cichich čytanak ź vialikaj pavahaj. Mižvoli pieraškadžajučy svajoj rasiejskamoŭnaj bałbatnioj, jany treniravali maju zdolnaść zasiarodžvacca. Treniroŭki pieraryvalisia pytańniami:

— Tania, nu jak jany tam, tvaje vaŭki?

— Dobra, — adkazvała ja i machała rukoj niekudy ŭ kut, — iduć u bok Alaski!

— A jak tam Majdan? — praciahvali susiedki tajamničym paŭšeptam.

— Majdan — naadvarot, — uračysta kazała ja, — nie idzie! Staić!

Žančyny chitali hałovami, prasili znajści ŭ internecie bijahrafii Charaćjana i Džordža Kłuni, raspavieści pra vandroŭki… i tut nas čarhovy raz klikali na ŭkoły.

I raniej, i paśla mnie davodziłasia čuć ad niekatorych ludziej, što rasiejskaja mova — vialikaja i mahutnaja, čaho, maŭlaŭ, nia skažaš pra inšyja — i čamuści najbolej, na ichniuju dumku, nia skažaš pra anhielskuju.

Z poŭnym pravam vypłyŭšaha z akijanu dyletanta mahu zaśviedčyć: łuchta. Poŭnaja i tupaja.

Dakładniej (budu palitkarektnaj), absalutnaja niapraŭda, vyklikanaja kompleksam imperskaści i ŭłasnaj lanoty nośbitaŭ hetkaj dziŭnaj dumki, a taksama ich linhvistyčnaj i čałaviečaj abmiežavanaściu.

Nie pamiataju ciapier, pa jakim pryncypie byli abranyja nastupnyja knihi dla čytanak u aryhinale. Zdajecca, napačatku mianie ciahnuła da pieračytvańnia vyklučna tvoraŭ, čytanych i lubimych raniej, u lepšyja časy. Kaniečnie, nia ŭsie ź ich ja mahła pračytać (na žal, mnohija nie mahu i ciapieraka, pakul što). Hieahrafičnaha składniku dakładna nie było. Čytać na zamiežnaj movie adrazu novaje, a nie pieračytvać znajomaje pa pierakładach, zdavałasia ryzykoŭna i strašnavata. Ale tolki ciaham pieršaha paŭhodu.

Robert Łuis Styvensan

Robert Łuis Styvensan

Paśla krasamoŭnych apisańniaŭ Džeka Łondana pajšli chitrasplecienyja moŭnyja paradoksy Styvensana: siam-tam skazy byli pierasypanyja šatlandzka-helskimi słovami. Jak na toje, paralelna absalutna vypadkova ŭ mianie źjavilisia siabry pa pierapiscy z Šatlandyi. «Što ŭ vas z rodnaj movaj? A jak majucca zamki?» — dačapiłasia ja da ich i daviedałasia šmat novaha. Paralelna daviałosia raspavieści, što z rodnaj movaj i zamkami ŭ nas. Pa movie vyjhravali my, pa zamkach — šatlandcy. «Vam para ŭ nas pabyvać!» — zapeŭniła ja ich i praciahnuła svajo čytvo i pryhody.

Treba dadać, što druhi pobyt u špitali dadaŭ hetamu pracesu impetu — ciapier susiedki pa pałacie, ad medsiastry da vychavacielki sadka, pytalisia:

— Nu, jak jany tam, tvaje piraty? Znajšli skarby?

— Drenna, — kazała ja, — horš, čym my tut.

— Nu, a jak va Ŭkrainie?

— Tak-tak… Avakaŭ napisaŭ pra Turčynava, 11 tysiač łajkaŭ… I ja łajknu! (śmiech). Tak, dalej. Krym…

— Jaki Krym? — pierapynili dziaŭčaty. — Usio Krym. Skončyŭsia. Nie pajedziem ciapieraka tudy.

Jany zaplatali mnie kasu, jak u Cimašenki, farbavali paznohci ŭ žoŭta-błakitnyja łaki, prasili znajści ŭ internecie bijahrafiju Eminema i łaŭkosty na Kipr… pakul nas iznoŭ nie klikali na ŭkoły, jašče horš balučyja, čym pieršyja…

4.

Dastukacca da niabiosaŭ

Tak my i akryjali, i z taho času pajšło dy pajechała.

Henryk Siankievič

Henryk Siankievič

Pačytaŭšy trochi ŭ aryhinale Hienryka Siankieviča, ja zakinuła polskuju movu, bo zdradziła joj z anhielskaj iznoŭ, vypadkova ŭbačyŭšy ŭ kramie Ryčarda Bacha.

Pierad druhim špitalom pieračytvała jaho pa-rasiejsku, ale voś iznoŭ nie ŭtrymałasia, viarnułasia da pieramožcy niemahčymaha «Čajki Džonatana».

My pavinny byli pieramahać amal niemahčymaje razam, i ź jahonymi słovami originally heta było — nieviadoma čamu — praściej. Napeŭna, heta było niečym bolšym, čym miljon inšamoŭnych słovaŭ, i heta niešta vyvodziła naŭprost u adkryty akijan, chiba z padmiešanymi zboku niabiosami.

Padčas pavolnaha drejfavańnia ŭ hetym akijanie, što prymaŭ ciabie z raźbiehu, jak chałodnyja chvali Atlantyki, prychodzili dziŭnyja vysnovy.

Pa-pieršaje, anhielskaja mova nia prosta nijak nia mieniej bahataja za ŭschodniesłavianskija, ale i ŭtrymlivaje ŭ sabie bolej aptymizmu i pazytyvu ŭ paraŭnańni ź imi. Ja čuła i raniej, što tut nia znojdzieš u tekstach nijakaj «zahadkavaj dušy», ale taksama ničoha nie «śmierkajetsia» i «viečareje» samo pa sabie, chacia i moža całkam pa-našamu «śniežyć» i «daždžyć». Leksyka z hramatykaju prazrysta namiakajuć: zbolšaha ŭsio — u tvaich rukach, darahi čałavieča! Zabudźsia na fatalizm!

Pa-druhoje, ja adčuła, što nie mahu čytać na movach krain, dzie nikoli nie była. Niešta nie spracoŭvaje ŭnutry, movy nie zapadajuć u dušu. Niamieckaja zdajecca padobnaju na movu čaroŭnaha Stakholmu, i pierad vačyma paŭstajuć karciny zimovaj Švecyi. Francuskaja i hišpanskaja — na havorku Sycylii, i voś amal čujecca salony pach letniaha Mižziemnamorja. Českaja pieraklučaje dumki na amal rodnuju Varšavu albo hutarku ŭ Varnie, vykładzienuju łacinkaju… Jak na toje, u mianie źjavilisia novyja siabry pa pierapiscy, i stała jasna, što niezdarma niekali my zavitvali adpačyvać ŭ Italiju dy Baŭharyju, bo ja całkam raźbiraju hetyja šyfry na rodnych movach znajomych, jakimi jany mnie pišuć listy. Ź dziacinstva lublu pierapisvacca z žycharami inšych miescaŭ. A knižny akijan, jon, viadoma, maje pašyracca. Da jakoj vyspy prystać, pakinuŭšy anhielskija bierahi, prosta pytańnie času. Niadoŭhaha.

Časam mianie natchniali ŭspaminy pra zdolnaści inšych ludziej. Taciana Kiryłava, naša vykładčyca zamiežnaj litaratury ŭ BDU, mahła zaprasta vysłuchać adkaz zamiežnaha studenta na luboj movie. Lavon Barščeŭski, viadomy palityk i nastaŭnik majoj dački, davaŭ interviju zamiežnym žurnalistam na niekalkich movach. Usio heta zdarałasia pry mnie, štorazu vyklikajučy zachapleńnie.

Nu a ja što? Ja prosta tak, ja čytaju knižki…

Što b pačytać jašče?

Tolki padumała, jak inšamoŭnaja kniha pryjšła mnie pa pošcie — heta byŭ padarunak ad aŭtara, Ludmiły Mirzajanavaj.

Darečy, niamała cudoŭnych tvoraŭ, u tym liku lubimych piśmieńnikaŭ zamiežža, nie pierakładzienyja i tamu niedastupnyja…

Byli.

Niekali raniej.

5.

Suśviet i harbata ź miodam

Nie mahu pachvalicca, što ciapier, adoleŭšy zusim nievialiki stosik hetych knih, ja dobra viedaju movu. Absalutna nia dobra. Ja b ciapier navat skazała — kašmarna. Usio pavodle Sakrata. (Choć, pavodle inšaj versii, Demakryta). Ja nasamreč nia viedaju bolšaści słovaŭ, jakija ŭ hetych knižkach napisanyja.

Ale akazałasia, hetaha i nia treba. Akazvajecca, my, čałavieki razumnyja, umiejem razumieć sensy — sercam.

I adnojčy ty łoviš siabie na tym, što nie zasynaješ u kancy kožnaj staronki, a za viečar niezaŭvažna, siorbajučy harbatu ź miodam, pralataješ ich pad šeśćdziesiat. Jak heta moža być? I ŭ aŭtobusie z horadu pad bałbatniu ciotačak na trasiancy tabie ništo nie pieraškadžaje. Ty hladziš na vokładku, mižvoli dumajučy, što, moža, kniha pa-biełarusku, i, kaniečnie ž, žorstka pamylajeśsia, u dumkach navat padśmiejvajučysia nad saboj…

Z adnaho boku, ty zašyvajeśsia ŭ knihi, nia viedaješ šmat jakich navin, jašče bolš zanuraješ siabie ŭ šmathadovuju ŭnutranuju emihracyju.

Kurt Vonehut

Kurt Vonehut

A ź inšaha — žyvieš bolš čym prosta ŭ rodnaj Biełarusi, niedzie pa-nad usim. Pa-nad śvietam, jaki adčuvaješ, jak adno cełaje. Pačynaješ prosta bačyć, što ŭ polskaj movie zakładzienaja hodnaść, u italjanskaj — ciepłynia, u brytanskaj anhielskaj — tajamnica, a ŭ amerykanskaj — pieramoha, u kanadzkaj…

Darečy, ja ŭžo maŭču pra ŭkrainskuju…

Nieŭzabavie kožnaja mova dla ciabie nabyvaje svoj koler: fijaletavy, jaskrava-sałatny, aliŭkava-zialony, kryštalova-błakitny… Jašče trochi, i jany nabuduć vodar i smak, nibyta ty nie čuješ ich prosta ŭ siabie doma. A moža, prosta ty jak doma — paŭsiul?

Śviet, šmatkolerny i biaźmiežny, jaki my ŭsie tak lubim, da jakoha imkniemsia, cicha i prosta hladzić na kožnaha z knižnych palic.

Jon zusim pobač.

Prosta para krokaŭ nasustrač.

Što, heta stała padobna na «walk to forever»?! Nu što ž, tre było pieršym čytać Vonehuta.

Lubimy piśmieńnik daŭno papiaredžvaŭ, a ty viečna šukaješ jaho na rasiejskaj movie!

* Falling in Life — hulnia słovaŭ pa asacyjacyi z vyrazam «falling in love».

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?