Z pabačanaha na vulicy: žančyna viadzie siabroŭskuju ekskursiju pa Minsku dla nievialičkaj hrupki znajomcaŭ, miarkujučy pa ich akcencie, z Maskvy. Na pierakryžavańni Praśpiekta i Vaładarskaha, stojačy za dva kroki ad doma, dzie była abvieščanaja BNR, jana pakazvaje na niaŭciamny budynak i kaža: «A voś heta Kalehija sudovych ekśpiertyz». Jaje optyka pohladu na horad krychu ździŭlaje, ale słuchajem dalej!

Zaharajecca zialonaje śviatło, jana pierachodzić vulicu i ŭračysta abviaščaje, pakazaŭšy na Piščałaŭski zamak: «Voś heta našaje SIZA numar adzin!» Potym jana robić kolki krokaŭ u bok Centralnaha, i kaža svaim surazmoŭcam: «A voś tam, sa statujami, — budynak MUS, a adrazu ža im, žoŭcieńki — KDB». «Heta tam dzie naš baćka pracuje!» — z honaram ustupaje mały chłopčyk, što idzie ź joj poruč. I niejak usio adrazu robicca zrazumiełym.

Dla peŭnych ludziej horad — heta hieahrafija teatraŭ, halerej dy kniharniaŭ; dla inšych (sa mnoj u ich liku) — rossyp vierandaŭ z wi fi, dzie možna zasieści za pisaninu; dla trecich jon — sistema pienitencyjarnych i pravaachoŭnych ustanovaŭ, dla čaćviortych — pavucińnie vyšak sotavaj suviazi, dla piatych horad vymiarajecca šopinham dy bucikami, dla šostych — historyjaj i miescami, dzie jana ździajśniałasia.

Dyk voś, jość asobny čas u lipieni-žniŭni (i jon užo nadyšoŭ, darahija tavaryšy!), kali ŭ značnaj častki našych suhramadzian uklučajecca hien asablivaha, ja b navat skazaŭ, vyklučnaha, bačańnia horada. Heta pohlad na luby nasieleny punkt u kantekście najaŭnaści vady — vialikaj ci małoj. Ale vada im patrebnaja nie dla taho, kab kupacca. La vady jany žadajuć raździecca. Dla taho, kab navieści zahar. Dla taho, kab być pryhožymi.

Ja — čałaviek, jaki vyras u Zialonym Łuzie, la Cnianskaha vadaschovišča. Z rańniaha dziacinstva ja pryzvyčaiŭsia da taho, što z červienia pa žnivień univiersam «Paŭnočny» zapaŭniajuć apranutyja ŭ trusiali hobliny z bronzavymi torsami, žoŭcieńkimi šlopkami na stupniach i paholenymi łytkami — kab paskoryć nadańnie naham šakaładnaha koleru, jaki, jak jany ličać, vielmi pasuje kaniečnaściam luboha sapraŭdnaha mužyka.

Jak tolki termomietr pakazvaje dvaccać i bolej hradusaŭ, u hałovach usich hetych low-budget-macho hučyć honh, što pieraŭtvaraje ich u zombi. Ale kali kłasičny zambak prahnie čałaviečyny, jany prahnuć miesca, dzie možna było b raździecca. Raździeŭšysia, zombi nikoli nie adziavajucca nazad. Ni ŭ kramie, kudy jany prychodziać uznavić zapasy piva. Ni ŭ tralejbusie. Ni ŭ centry horada.

Raździetaść źjaŭlajecca movaj ich hoblinskaj svabody. Uvieś hod, usie astatnija miesiacy, jany vymušana chavajuć svajo cieła pad nalotam cyvilizavanaści. A tut prychodzić lipień, prakatvajecca pa horadzie Śviata, robicca śpiakotna, i voś čałaviek, što fihačyć uzdoŭž praśpiekta ŭ adnych klatčastych šortach, bieź cišotki, užo vyhladaje całkam narmalnym. Jon ź plažu. Jamu možna.

Voś tut na poŭnym surjozie prapanujecca prymać soniečnyja vanny la fantanaŭ i navat dajecca ich pieralik. To ścieražyciesia: chutka raździavacca pačnuć navat la kanalizacyjnych lukaŭ — za imi ž taksama jość niejkaja vada.

I nie treba błytać paniaćci: heta nie narmkor. Narmkor pachodzić ad taho, što bobo, h.zn. novaja digital-buržuazija, ludzi, prybytki jakich nie zaležać ad taho, jak jany vyhladajuć, pačynajuć vychodzić na vulicu tak, jak chodziać pa domie. Plažniki — heta ludzi, jakija pradumana raździavajucca, kab prademanstravać usim, jakija jany pryhožyja dy daskanałyja skuraj. I narmkoraŭcy, i bič-bojz mohuć być adzietyja ŭ šorty, ale pieršyja — tamu, što vyjšli ŭ kramu tak, jak siadzieli za kampom, druhija — tamu, što tak lepiej bačnyja ich kambałapadobnyja myšcy.

I ŭsio heta, kaniečnie, nie pra sprobu źbiehčy ad śpiakoty. Kali horača, apošniaje, što varta rabić, — iści na samaje sonca i hulać tam u plažny valejboł. A potym, z mokrym ručničkom na aholenym plačy, hanarysta jechać praz uvieś horad na 53-m tralejbusie, demanstrujučy, jaki ty, blin spartyŭny i bronzavy.

Ad śpiakoty varta chavacca na patajemnym voziery ci na adnym ź plažaŭ Minskaha mora, jakija, by pierliny, rassypanyja pa bierahach: navat u vychodnyja tut nie byvaje natoŭpu. Kali horača, možna źjechać na lecišča, uziać namiot i syści ź siabrami ŭ les ci naviedać adnu sa ściudzionych rečak, što aplali minskaje navakolle. Isłač, Vilija, Śvisłač — na luboj ź ich biez prablem možna znajści zacišnaje miesca, dzie ty budzieš sam-nasam z vadoj.

Ale chłopcam ź plažu natoŭp nie tolki nie zaminaje, jon im patrebny. Prajdziciesia ŭzdoŭž vulicy Kalinoŭskaha, zavitajcie na Čyžoŭku, i vy pabačycie ŭsio na ŭłasnyja vočy!

Tam, la śmiardziučaj zaćviłaj vady vadajomaŭ, što pryznačalisia dla supravadžeńnia technałahičnych pracesaŭ bujnych zavodaŭ! Na parapietach, na łavach i razasłanych pokryŭkach! Heta konkurs mužčynskaj pryhažości, spabornictva ŭ bronzavaści i paholenaści padpach! Jany vychodziać na plaž jak na podyum. Jany navat zaharajuć i piva pjuć karcinna.

Ciaham žyćcia ich cieła źmianiajecca, ale nie ich duch. Navat kali jany spyniajuć kačacca, kali ŭ ich adrastajuć piŭnyja žyvaty, a na nahach prastupajuć dobra bačnyja błakitnyja vieny, jany praciahvajuć chadzić na plaž i smažyć heta ŭsio ŭ karyčnievy koler.

Vieteranaŭ byłoj cialesnaj słavy chapaje na lubym haradskim hrylatniku — ich ruchi pavolnyja i vieličnyja, na ich tvarach — vyraz rymskich statuj, jakija dobra ŭśviedamlajuć ułasnaje supieryjorstva ŭ dačynieńni da ŭsich astatnich, bialavych i niavieličnych. U ich rukach nikoli nie ŭbačyš knihi, bo kniha psuje postać, a postać u žyćci — samaje hałoŭnaje.

Na šmat jakich stancyjach mietro ŭ hetyja dni možna pabačyć dziŭnavatuju rekłamu: vielizarny, formaj svajoj padobny na murašnik hatel na ŭźbiarežžy, i cełaja rota ležakoŭ la jaho — byccam adpačyvać tut sabralisia kuzurki. Dyk voś, čałaviek, pabačyŭšy hety rossyp ležakoŭ, skałaniecca: nu kamu narmalnamu zachočacca być muraškaj, piasčynkaj siarod inšych piasčynak?

Ale łohika bič-bojz inšaja: šmat ludziej — šmat vačej, što zdolejuć zacanić ich raździetaść, šmat «dziaŭčonak» dy kankurentaŭ, ź jakimi možna było b supastavić ułasny zahar.

Haradski plaž — miesca, dzie kultura adsychaje i skałupvajecca ź ludziej, jak skura paśla mocnaha soniečnaha apioku. Pieraapranałki, zalityja kroplami vady z adžatych trusoŭ; dziciačy visk; raskidanaje pamiž ručnikami śmiećcie; hučnyja maciuki tych, chto hulajecca ź miačom, — ja biahu ad hetaha ŭsiaho jak maha dalej.

Na žal, jak tolki ŭdajecca schavacca nadziejna i daloka, plaž sustrakaje ŭ samym addalenym ad vadajomu miescy: na lubimaj vulicy, u cianistym parku, na vierandzie toj kaviarni, dzie ty sprabuješ pisać svaje teksty…

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?