Nastupstvy biaźvizavaha ŭjezdu dajšli i da nas. Dniami ŭ vioscy Vałodźkava Hłybockaha rajona razmaŭlaŭ z turystami z ZŠA pra los biełaruskaj movy, unijackuju carkvu i «Našu Nivu».
A sustreča atrymałasia zusim vypadkova. Prosta nie chacieŭ siadzieć doma. Jak zvyčajna ŭ takich vypadkach, spadarožnymi mašynami dabraŭsia da Hłybokaha. Aby trapić u Hłybokaje — a tam budzie bačna… Pryjechaŭšy ŭ horad, uzhadaŭ pra Juliju Buku, haspadyniu viadomaj ahraturystyčnaj siadziby ŭ vioscy Vałodźkava. Telefanuju.
— Dobry dzień, spadarynia Julija! Jak Vy tam majeciesia?
— A vo, amierykancaŭ čakajem. Budziem ich našym baćvińniem častavać. Kali chočaš, padjazdžaj.
— O, cudoŭna. A ja i dumaŭ da Vas vybracca. Skora budu.
Pryharadnym aŭtobusam «Hłybokaje — Łužki» dajazdžaju da pavarota na Vałodźkava. Prachodžu praź viosku, prychodžu na padvorak spadaryni Julii. Zvyčajnaja viaskovaja chata. I turystaŭ spadarynia Julija prymaje ŭ chatach, skuplenych ad byłych haspadaroŭ, dzie zachavanaja viaskovaja atmaśfiera…
U publikacyi ŭ biełaruskaj presie traplaje nie tolki spadarynia Julija sa svajoj siadzibaj, ale i jaje dzieci. «Naša Niva» niadaŭna pisała pra Danika Buku, syna spadaryni Julii, jaki pajechaŭ vučycca pa prahramie Kalinoŭskaha i staŭ čempijonam Polščy pa muaj-taj.
Haspadynina sučka Mahda pieršaja zaŭvažyła majo źjaŭleńnie i pačała brachać. Zachodžu ŭ chatu.
— Pryvitańnie, Kastuś! My tut trochi zaniatyja. Schadzi ty da Nasty, a potym pryjdzieš, my ciabie niečym pakormim — kaža spadarynia Julija. My z haspadyniaj daŭno i dobra znajomyja, jana da mianie stavicca pa-svojsku.
— Jakoj Nasty?
— Mastačka, z Navapołacka, adpačyvaje ŭ nas. Vy ž ź joj znajomyja…
Ašaleć! Voś trapiŭ dyk trapiŭ! Nasta — adna z samych śvietłych ludziej, jakich ja sustrakaŭ za žyćcio. My paznajomilisia niekalki hod tamu ŭ miastečku Łužki. Dziaŭčyna skončyła viciebski «chudhraf» i paprasiłasia, kab jaje raźmierkavali ŭ viosku. Try hady adpracavała nastaŭnicaj malavańnia ŭ Łužeckaj mastackaj škole. Ja ŭsio chacieŭ vybracca da jaje na hości ŭ Łužki — dy nijak nie atrymlivałasia. A tut takaja niečakanaja sustreča!
Padłoha chaty, dzie spyniłasia Nasta, zasłanaja akvarelnymi i hrafičnymi malunkami. Dziaŭčyna maluje viaskovyja chaty, krajavidy. Na elektryčnaj plitcy jana stavić vadu na harbatu, my idziom u pakoj i razmaŭlajem pra mnohija rečy.
Jak dobra sustreć kali čałavieka, ź jakim adnolkava hladziš na śviet!
Našuju razmovu pierapyniła Alesia, dačka spadaryni Julii. Zajšła ŭ chatu i kaža:
— Nasta! Kastuś! Chadziemcie! U amierykancaŭ źmianilisia płany, praz hadzinu buduć u nas.
Na padvorku spadaryni Julii mituśnia. Treba chutka nakryć stoł dla čatyrnaccaci čałaviek. Stoł nakryvajem pad hołym niebam. Ja dapamahaju čym mahu. Narazaju jajki, vyłoŭlivaju z čyhunka skabki (rebry), rasstaŭlaju posud. Spadarynia Julija i dziaŭčaty biehajuć, śpiecham usio rychtujuć.
Nasta raskładvaje na terasie łaźni svaje malunki — prapanavać ich turystam jak suvieniry.
Tolki paśpieli ŭsio padrychtavać — jak na viaskovuju vulicu paviarnuŭ vialiki turystyčny aŭtobus. Turysty pavychodzili z aŭtobusa i sabralisia na padvorku spadaryni Julii.
Spadarynia Julija raskazała pra svaju siadzibu dy pra toje, jakija stravy pryhatavała turystam. A tam byli sup z baćvińnia sa skabkami, hryby, klinkovy syr, kisłaje małako, napoj ź ziołak, biarozavy sok, chvorast… Stajali i nievialikija plaški krambambuli… A bulbu zvaryć nie paśpieli: było damoŭlena, što turysty paźniej pryjeduć. Turysty pasieli za stoł.
Amierykancy nie tolki achvotna jeli biełaruskija stravy, ale i šmat raspytvali ŭ haspadyni. Što za strava, z čaho zroblena? Siarod ich akazałasia mo' čaćviora viehietaryjancaŭ — admovilisia ad baćvińnia sa skabkami. Nu ničoha, zamiest miasa hryboŭ pajeli.
Turysty padjeli i pačali vychodzić z-za stała. Razhladali malunki Nasty ź viaskovymi chatami — dziesiać malunkaŭ nabyli sabie na pamiać pra Biełaruś. Niekalki turystaŭ pajšli pahladzieć chaty, u jakich spadarynia Julija prymaje haściej. Kazali, vielmi dobryja — viaskovy kałaryt spałučany z sučasnymi vyhodami. Stali zaviazvacca ŭ nas razmovy. Adna z turystak, habrejskaj źniešnaści žycharka Łos-Anželesa, raspaviała, što jejnyja karani adniekul z-pad Słucka. Jana sprabavała daviedacca bolej pra svaich prodkaŭ, ale pakul što nie atrymałasia.
Pytałasia ŭ mianie, ci byli habrei ŭ majoj miascovaści, i jaki byŭ ich los padčas Druhoj Suśvietnaj.
A najbolš uraziła hutarka z amierykanskaj kiraŭnicaj turystyčnaj hrupy. Jak jana daviedałasia, što ja vyvučaju miascovuju historyju, to zapytała, jakija temy vyvučaju apošnim časam. Tut nam duža dapamoh małady chłopiec z ruskamoŭnaj siamji ź Ńju-Jorka, jaki viedaje ŭkrainskuju i daskanała razumieje biełaruskuju. Jon nam pierakładaŭ.
Ja adkazaŭ, što apošnim časam zajmajusia mižvajennym pieryjadam — pierahladaju tahačasnyja haziety, šukaju artykuły pra Hłybokaje i vakolicy. Tady amierykanka stała mianie raspytvać pra moŭnuju i nacyjanalnuju situacyju. Ja adlustravaŭ tuju situacyju na prykładzie svajho svajaka, katalickaha śviatara Franciška Ramejki. Jon prapaviedvaŭ Božaje Słova biełarusam pa-biełarusku, i za heta byŭ źnienavidžany polskimi administracyjnymi i duchoŭnymi ŭładami.
Dalej amierykanka stała pytacca ŭ mianie pra los hreka-katalickaj carkvy ŭ Biełarusi, pra moŭnuju situacyju ŭ naš čas. Mianie ździviła jaje daśviedčanaść u biełaruskich spravach. Kaža, što ŭ turystyčnaj hrupie mnohija abmiarkoŭvajuć pytańnie pra toje, čamu biełarusy karystajucca ruskaj, a nie svajoj, movaj.
— Haradžanie i bahatyja žychary raniej nie razmaŭlali pa-biełarusku. Pa-biełarusku razmaŭlali ŭ vioskach, i biełaruskaja mova doŭhi čas ličyłasia druharadnaj, viaskovaj… — kažu ja. — Pieršaja hazieta na biełaruskaj movie stała vychodzić tolki ŭ 1906 hodzie…
— «Naša Niva»? — pierapytvaje amierykanka.
— Tak, «Naša Niva». Jana była zasnavanaja ŭ 1906-m, a ŭ 1991-m była adrodžanaja, praciahvaje tradycyi taho staroha vydańnia. Ja źjaŭlajusia adnym z aŭtaraŭ «Našaj Nivy», — kažu.
— A jak Vy vyrašyli razmaŭlać pa-biełarusku?
— U majoj siamji, — kažu, — nichto nikoli nie havaryŭ pa-rusku. — Maje baćki, dziady i pradziedy havaryli pa-biełarusku, na miascovym dyjalekcie. Pakul chadziŭ u škołu i žyŭ z baćkami, ja razmaŭlaŭ tak, jak razmaŭlali doma. A kali pajechaŭ u horad, to praciahnuŭ karystacca biełaruskaj movaj…
My b havaryli i dalej… Amierykanka pytałasia ŭ mianie pra adroźnieńni taraškievicy i narkamaŭki, i ci isnuje ŭ naš čas samaidentyfikacyja «tutejšyja»… Ale musili pierapynić razmovu: biełaruski hid paklikała ŭsich u aŭtobus. Turysty raźvitalisia z nami biełaruskimi słovami «Da pabačeńnia!» i «Dziakuj!»
Raźvitaŭšysia z turystami, my narešcie rassłabilisia. Sieli paviačerali, pahavaryli. Ja nie moh zastavacca daŭžej — užo viečar, a treba dajechać spadarožnymi mašynami ŭ Parafjanava. Praz paŭhadziny pahodnym lipieńskim viečaram ja hladzieŭ na Hłybokaje - na Kopcieŭku, kaplicu śviatoha Illi i kałonu, vieličnyja mury i viežy Karmielitaŭ dy akuratnuju zabudovu Zamkavaj. Pryhožy horad! — padumaŭ ja čarhovy raz. Hłybokaje nie pierastaje ŭražvać…
U centry Hłybokaha sustreŭ jašče adnu kupku inšaziemnych turystaŭ. Jany hołasna abmiarkoŭvali, dzie ŭ horadzie znajści kaviarniu. Urešcie, ubačyli šyldu «Bar» na dvuchpaviarchovym budynku, jaki pry Savietach pastavili na miescy carkvy Śviatoj Trojcy i chryścijanskich mohiłak.
— Nu vot, pojdiom siuda! — kateharyčna skamandvała adna z turystak.
— Adkul vy? — pytajusia.
— Iz Moskvy.