«Ja tut, bo ja nieabyjakavy čałaviek, — zajaviła Volha Załatar. — Ja tut, bo žyvu pa božym zapaviecie.

Ja tut, bo ja — mama, jakaja choča abaranić svaich dziaciej. Jak mama i katalička, ja staju na pazicyi čałaviečaj hodnaści i duchoŭnych kaštoŭnaściaŭ. Usie maje dziejańni i vykazvańni padrychtavanyja ź luboŭju da ludziej i ź nianaviściu da chłuśni i hvałtu.

My ŭsie — dzieci božyja. Kožny maje patencyjał zrabić hety śviet padobnym da vaładarstva božaha, dzie panuje luboŭ. U vaładarstvie božym niama nianaviści, zajzdraści, chłuśni, pomsty i strachu.

Majo serca rviecca na častki, bo hradus nianaviści raście, pavialičvajecca kolkaść bolu i kryŭdaŭ. Nieabchodnaje pakajańnie i ŭzajemnaje prabačeńnie. Tolki tak mahčyma spynić hramadska-palityčny kryzis u krainie.

U materyjałach spravy maim dziejańniam nadadzieny sens, jaki ja nie mieła na ŭvazie. Zvyčajnyja čałaviečyja ŭčynki, reakcyi i pačućci kryminalizavanyja.

U materyjałach spravy jość fota płakata, na jakim napisana «Mir. Luboŭ. Svaboda». I ja padpisvajusia pad kožnym słovam. Ja chaču mira dla svajoj rodnaj krainy.

Ja chaču, kab u majoj krainie panavała luboŭ da Boha i ludziej. Ja chaču, kab kožny čałaviek mieŭ svabodu vybaru… Chaču skončyć słovami Uładzimira Karatkieviča: «Na Biełarusi Boh žyvie». Žyvie Boh! Žyvie viečna».

Sacyjalna-palityčny chaos i plaskańnie ŭ dałoni. Što akazałasia ŭ abvinavačvańni šmatdzietnaj maci Volhi Załatar

Prysud pa spravie Volhi Załatar budzie ahučany 3 śniežnia ŭ 10:00 u Minskim haradskim sudzie.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0