U kancy vieraśnia 1606 h. u majontku pana Jana Haraburdy da nočy išło balavańnie.
Pan Jan prymaŭ u haściach svajho staroha pryjaciela i dobraha susieda pana Stanisłava Karłoviča. Susiedzi šlachietna pasiadzieli, abmierkavali naviny, paplatkaryli, i kali chmiel užo amal pieramoh abodvuch siabroŭ, pan Stanisłaŭ pačaŭ skardzicca na svaju nialohkuju dolu. A biada ŭ jaho była tolki adna - žonka.

Amal usiu niepryjemnuju historyju pan Jan viedaŭ na pamiać, usio ž adbyvałasia na jaho vačach, ale nie dać mahčymaści jašče raz vykazacca susiedu było prosta niavietliva. Historyja była prostaja i staraja jak śviet: pan Stanisłaŭ ščaśliva pražyŭ u šlubie čatyry hady. Ale jaho žonka pamierła, pakinuŭšy jamu dvuch maleńkich dzietak -- syna Kšyštafa i dačku Kaciarynu.

Pražyŭ pan Stanisłaŭ udaŭcom doŭha, dy voś susiedzi naraili znoŭ ažanicca.

Choć žanich byŭ niemałady, ale mieŭ mnohija inšyja dobryja jakaści - byŭ viadomym usioj akruzie dobrym, cichim noravam (dy i ŭ chmieli ŭ bujanstvie nie zaŭvažany), a hałoŭnaje bahaty -- u daŭžnikach u jaho chadzili navat vielmi ŭpłyvovyja piersony. Słovam, za niaviestaj sprava nie stała - znajšłasia ŭ akruzie partyja - Maryna Stafanaŭna Dastajeŭskaja.
Spačatku ŭsio było niby i niadrenna, jašče dvoje dzietak naradziłasia ŭ majontku Karłoviča, ale z časam charaktar Maryny pačaŭ psavacca, redki dzień abychodziŭsia biez skandału.
I ciapier žonka naohuł pamknułasia źvieści sa śvietu jaho, pana Karłoviča, navat niešta zadumvać pačała. Tamu prosić jon susieda pra dzietak pakłapacicca, kali jakoje niaščaście ź im zdarycca. Tut pan Karłovič raspłakaŭsia jak dzicia.

Pan Jan, jaki ŭžo raz vysłuchaŭšy sumnuju historyju susieda, paabiacaŭ nie pakinuć dziaciej, daŭ niekalki mužčynskich paradaŭ pra toje, jak abychodzicca ź Jevinymi dočkami, słovam, jak moh supakoiŭ siabra. Pan Stanisłaŭ, u svaju čarhu, paabiacaŭ pakazać žoncy, chto ŭ domie haspadar (čym vyklikaŭ iraničnuju ŭśmiešku na tvary Haraburdy - miakkaść Karłoviča była viadomaja ŭsioj akruzie), i ź lohkim sercam adpraviŭsia dadomu. Pan Jan pravodziŭ siabra, ale jon i ŭjavić nie moh, što najhoršyja praroctvy Karłoviča spraŭdziacca.

Praz tydzień u majontku Karłoviča ŭ Duryničach źjaviŭsia dziŭny hość.
Dakładniej, hościem takoha i nazvać nielha, bo adrazu pa svaim źjaŭleńni jon byŭ schavany ad panskich vačej spačatku ŭ kamorcy, a zatym na humnie. Pra hościa hetaha viedali tolki haspadynia dy słuha jaje Jakaŭ Sielivonavič. Zvali jaho Janam Turam. Mužčynam jon byŭ zaŭvažnym: vysoki, z arlinym profilem i pyšnymi vusami. Krychu patrapany vyhlad hetaha hieroja ŭ vačach pani Maryny vypraŭlali uražlivych pamieraŭ šabla, što visieła na baku, dy muškiet. Kala tydnia Jan Tur pražyŭ na humnie i tolki zredku, načami, pieraapranuŭšysia ŭ sialanskuju śvitku, vychodziŭ na dvor. Ježu pustelniku prynosiła sama haspadynia, padoŭhu zastajučysia ŭ jaho. I čym čaściejšymi rabilisia ich sustrečy, tym mienš šancaŭ vyžyć zastavałasia ŭ niaščasnaha pana Karłoviča.
Uviečary 14 kastryčnika pani Maryna prapanavała mužu pajści ŭ łaźniu. Pan Stanisłaŭ ździviŭsia, ale pa zvyčcy spračacca z žonkaj nie staŭ, tamu, uziaŭšy z saboj adnaho prysłužnika, adpraviŭsia na noč hledziačy ŭ łaźniu, što stajała navodšybie.
I tolki jon schavaŭsia z vačej, jak "kłapatlivaja" žonka zahadała schavać sabak, a sama kinułasia da bramy, jakuju ŭłasnymi rukami i zamknuła. Ciapier Karłoviča moh vyratavać tolki cud.

Paparyŭšysia, pan Stanisłaŭ byŭ u humory, tamu išoŭ dadomu spakojna i pavolna.

Jan Tur, što ściaroh svaju achviaru ŭ zasadzie, pačakaŭ, pakul Karłovič nablizicca, i tolki tady streliŭ.
Pan Stanisłaŭ ŭpaŭ. Ale paranieny - heta jašče nie miortvy, pan Stanisłaŭ Karłovič vielmi chacieŭ žyć, tamu znajšoŭ siły padniacca i pabiehčy da bramy ŭłasnaha doma. Ale brama akazałasia začynienaj, davioŭšy tym samym panu Stanisłavu niepryjemnuju praŭdu: kali žančyna čaho-niebudź choča, jana abaviazkova hetaha damožacca. La varot jaho nahnaŭ Jan Tur. Jon pačaŭ siekčy Karłoviča šablaj, ale, pačuŭšy nabližeńnie žycharoŭ vioski, jakija pračnulisia ad strełu, vyrašyŭ, što sustreča ź sialanami skončycca dla jaho kiepska, tamu puściŭsia naŭcioki. Nieŭzabavie jon užo byŭ ŭ haścinnym humnie Sielivonaviča.

Žychary Duryničaŭ znajšli svajho haspadara ŭ łužynie kryvi kala bramy ŭłasnaha doma. Jon byŭ jašče žyvy, i sialanie nieadkładna panieśli jaho ŭ dom.

Adnak haspadynia nie dazvoliła pakłaści cieła ŭ pakojach - «niasicie jaho, da djabła, u kamoru».
Tam, u ciomnaj kamory, nakryty prostym radnom, dobry pan i ŭzdychnuŭ apošni raz.

Dziorzkaje zabojstva pryhałomšyła žycharoŭ vioski. Paraiŭšysia, jany pačali prasić haspadyniu sabrać śledstva i nakiravacca na pošuk zabojcy, ale pani Maryna zabaraniła im heta, spasłaŭšysia na niebiaśpiečnaść złačyncy: «muža zabiŭ i vas pazabivaje».

Na nastupny dzień Jan Tur pierabraŭsia ŭ pakoi zabitaha, a žycharam było zabaroniena navat kazać pra zabojstva.

Ale nadta ŭžo prykmietnaj fihuraj byŭ pan Karłovič, kab tak prosta možna było zamiać spravu. Pieršymi ŭspudzilisia susiedzi. Jany pačali pa adnym zajazdžać u Duryničy, raspytvać sialan, navat prasili pahladzieć na miesca złačynstva, dzie śvińni i sabaki źlizvali pazastałuju kroŭ haspadara majontka.

Čutki chutka dasiahnuli Minska, i za spravu ŭziaŭsia starasta suda Andrej Stankievič.

Starasta byŭ čałaviekam daśviedčanym. Farmalna jon nie mieŭ prava pačynać praces, bo nie było zajaŭnikaŭ, ale i pakinuć spravu prosta tak nie moh.

Dla pačatku jon zapatrabavaŭ cieła Karłoviča ŭ Minsk, dzie zaśviedčyŭ hvałtoŭnuju śmierć.
Ale čakać dalejšaha raźvićcia jon nie staŭ -- adrazu kinuŭsia apytvać ŭsich mahčymych śviedak. Naviedaŭ i ŭdavu, ale, nie atrymaŭšy vyraznych tłumačeńniaŭ, tolki pierakanaŭsia, što sprava niačystaja.

Pani Maryna tym časam była amal ščaślivaja. Ščaślivaja - tamu, što miły jaje sercu Jan Tur byŭ pobač, a amal – tamu, što nie ciešyli jaje spravy finansavyja: pasynak Kšyštaf nieŭzabavie pavinien byŭ uspadkavać usiu majomaść baćki.

Choć jamu i minuła 19 hadoŭ, jon usio jašče ličyŭsia niepaŭnaletnim. Kab nie ŭpuścić takoje bahaćcie, da maładoha čałavieka prystavili achovu, a zatym i zusim pasadzili pad zamok. Jaho siastry Kaciarynie na ŭsialaki vypadak prapanavali zaniacca rukadziellem, dla čaho taksama byŭ vydzieleny prastorny pakoj, mocna zamknuty zvonku. Schavaŭšy nialubych spadkajemcaŭ Karłoviča dalej ad vačej, pani Maryna vypraviłasia ŭ Minsk razam sa svaim miłośnikam Janam Turam. Ale doŭha tam zastavacca razam jany nie mahli -- vobraz niaŭciešnaj udavy zusim nie pasavaŭ pani Marynie.

Niejak špacyrujučy kala majontka, Jan Tur krychu prytamiŭsia i, spyniŭšy furmana, zapatrabavaŭ davieźci jaho da siadziby. Sielanin jamu trapiŭsia prastavaty, ale havarki i cikaŭny. Jon i pacikaviŭsia ŭ Jana Tura, ci nie pra jaho raspytvali sudziejskija ŭ suviazi z zabojstvam pana Karłoviča.

Jan Tur byŭ načuty pra Andreja Stankieviča, sustreča ź jakim nie ŭvachodziła ŭ jaho płany i abiacała bujnyja niepryjemnaści.
Viartacca ŭ siadzibu jamu niejak adrazu raschaciełasia, i z tym ža furmanam jon nakiravaŭsia prosta ŭ Słuck, dla paradku naviesiŭšy cikaŭnamu sielaninu paru važkich aplavuch.

Pani Marynu ciapier pačało zajmać pytańnie spadčyny. Pakolki śpiecyjalist pa niaščasnych vypadkach pakinuŭ jaje, daviałosia źviarnucca da jurydyčnych srodkaŭ, kab aformić spadčynu na siabie i svaich dziaciej. Chitry advakat znajšoŭsia adrazu, dy i rodnaja siastra, Raina Dastajeŭskaja, dapamahčy padachvociłasia.

Sumiesnymi namahańniami jany natchniona skłali testamient, nibyta napisany panam Karłovičam u Krevie.
Zhodna z hetym testamientam, usia majomaść niabožčyka pierachodziła ŭ ruki pani Maryny. Ale na pasłuhi takoha kštałtu patrabavalisia srodki, dy i siastru kryŭdzić nie chaciełasia, tamu haspadynia Duryničaŭ vyrašyła viarnuć pazyki muža. Ciahacca z mahnatami jana, praŭda, nie stała, ale skiravała pozirk na susieda, Mikałaja Hlaboviča, jaki pavinien byŭ viarnuć usie pazyki ŭ listapadzie taho ž hoda, ale nie zrabiŭ hetaha, padazrajučy pani Marynu ŭ zabojstvie muža.

U zakładzieny Hlabovičam Ilski majontak udava Karłoviča nakiravała svaich ludziej z patrabavańniem da haspadara viarnuć pazyku abo pieradać majontak upaŭnavažanym.

Haściej ad pani Maryny sustreli, zaprasili ŭ chatu, a ŭžo tam razzbroili i prapanavali źviartacca ŭ sud, paśla čaho pravodzili da vakolicy i paraili z takim hłupstvam bolš nie prychodzić, padmacavaŭšy paradu niekalkimi dziejańniami fizičnaha kštałtu.
Kali pabityja emisary pani Maryny viarnulisia ŭ Duryničy, adbyłosia jašče adno prykraje nieparazumieńnie -- małady Kšyštaf padmanuŭ pilnaść vartaŭnikoŭ i źbieh da pana Jana Haraburdy.
Usie sproby ŭdavy zavałodać majomaściu nie zastavalisia niezaŭvažnymi dla Andreja Stankieviča. Jon ciarpliva čakaŭ choć jakoha-niebudź zvarotu ŭ sud, kab vyvieści Marynu na čystuju vadu.
Ucioki ž spadkajemcy Karłoviča raźviazvali jamu ruki. Za zvarotam u sud sprava nie stała. I tut Stankievič prajaviŭ siabie jak sapraŭdny majstar svajoj spravy. Zamiest šmathadovych ciažbaŭ praz trybunał jon pryznačyŭ kopny sud.

Abaronca Maryny Dastajeŭskaj nastojvaŭ na farmalnym baku spravy - pavodle zakona, rasśledavańnie zabojstva Karłoviča nie pavinna było słuchacca ŭ kopnym sudzie -- niabožčyk nie byŭ čałaviekam nieviadomym abo pryšłym, dy i pazoŭnikaŭ, pa vialikim rachunku, nie mahło być - pani Maryna spravy nie pačynała, a Kšyštaf ličyŭsia niepaŭnaletnim. Ale voś spravy pra falšyvy testamient nichto nie admianiaŭ.

I jakraz tut spatrebiłasia vialikaja praca, jakuju zrabiŭ Stankievič sa svaimi pamočnikami.

Niby pa nitačcy razbłytvaŭ kłubok złačynstvaŭ starasta Minskaha suda. Nie adzin dziasiatak śviedkaŭ vysłuchaŭ sud. Da ŭsich drobiaziaŭ, da ŭsich detalaŭ usio było viadoma Stankieviču.
Dabralisia i da hałoŭnaha śviedki - Sielivonaviča. Toj spačatku admaŭlaŭ usio, ale kali jamu prapanavali paŭtaryć svaje pakazańni pad katavańniem, niejak adrazu źviaŭ. Kali ž jamu prademanstravali rozhi, jakija vyklikajuć vialikuju pavahu da sudu, jon nie staŭ vypraboŭvać na tryvałaść ni svoj charaktar, ni častki cieła.

Śledstva dapoŭniłasia vielmi malaŭničymi i pikantnymi padrabiaznaściami. Vierdykt suda byŭ adnadušnym:

pani Maryna i słuha jaje Sielivonavič byli asudžanyja na śmierć.
Prava na apielacyju, zrešty, asudžanaj dali. Jan Tur, što chavaŭsia ad sudu, byŭ asudžany na banicyju - vyhnańnie.

Tak skončyłasia hetaja hučnaja sprava, što ŭskałychnuła ŭsio Minskaje vajavodstva i pakazała, što pry niedaskanałaści zakonaŭ vielmi mnohaje zaležyć ad ludziej, što ich vykonvajuć.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?