Siarod biaskoncych pyrskaŭ navin pra toje, što dziejecca va Ukrainie, adniekul zboku niezaŭvažnaj kropielkaj dalacieła infarmacyja pra tamiflu.

Dla tych, chto nie pamiataje, što heta, nahadaju — adziny paratunak ad śvinoha hrypu. Dla tych, chto zabyŭsia na śviny hryp, nahadaju — heta chvaroba, ad jakoj paratunku niama.

Akramia tamiflu.

Paviedamleńnie, što pramilhnuła kolki dzion tamu, było vielmi suciašalnaje — nijaki nie paratunak toje samaje tamiflu. Navat škodzić. U lepšym vypadku płaceba, tak by mović, pustyška, raźličanaja na durniaŭ.

Kali tak, to hadoŭ piać tamu ŭ durniach apynuŭsia ci nie ŭvieś śviet.

Mo akramia jehipcianaŭ, katoryja, jak tolki hetaja pošaść — śviny hryp — pakazała siabie ašałomlenamu čałaviectvu, zarezali ŭsich svaich śviniej, ažno 250 tysiač hałoŭ. Zarezali, zrešty, nie zusim dakładnaje vyznačeńnie. Jany ich «…zabivali žaleznymi prutami i jašče žyvych zhrabali kaŭšami buldozieraŭ…» Što praŭda, ad hrypu heta nie vyratavała, ale sa skvarkaj u chryścijanskaj častki jehipieckaha nasielnictva vidavočna źjavilisia prablemy…

Prablema skvarki, nakolki ja daśviedčany, nam pry śvinym hrypie nie pahražała. Nie pahražaje i zaraz, kali hrypu niama. Pahražaje, chutčej, adsutnaść hetaj prablemy: «viertykal» prosta abryniecca biez štodzionnaha pra našu skvarku kłopatu, a razhubleny elektarat zabudziecca na toje, za kaho treba hałasavać.

Zrešty, pakiniem zmročnyja futurałahičnyja zdahadki i vierniemsia da lekaŭ z žyćcieśćviardžalnaj nazvaj «Tamiflu». Jakoje ž było hramadskaje ŭzrušeńnie — pošuk usiomahutnaha «Tamiflu»! Chto z-za miažy, chto z čornaha choda… Adno słova — epidemija!

Epidemija strachu.

Susiedka pa padjeździe, što pa niejkich nieadkładnych spravach apynułasia ŭ Polščy, nabyła ŭ pieršaj, na jakuju natrapiła, aptecy ažno try ŭpakoŭki — pa kolkaści jaje małych dziaciej.

Dziaržava naša taksama raźličyła tady kolkaść upakovak: nabyła ich jakraz stolki, kab adnym pašancavała nie pamierci, a inšym — pamierci nie ad hrypu.

Spraviadlivaść vybaru pamiž žyćciom i śmierciu harantavałasia hierbavaj piačatkaj i tryma pavažnymi podpisami na receptach, što vydavalisia ŭ vyklučnych vypadkach, — voś jon, sapraŭdy dziaržaŭny, «žastačajšy» padychod! Nijakaj paniki, nijakich čerhaŭ u aptekach, nijakaha deficytu… Heta pry savieckaj uładzie byŭ deficyt, na jakim jana doŭha trymałasia, pakul ad jaho ž nie abrynułasia. Siońnia ž na «niama» — i deficytu niama.

U Polščy, praŭda, kali vieryć pradbačlivaj matuli, deficytu taksama niama. Lubyja leki možna nabyć svabodna. A kali pa recepcie, to vyklučna z pryncypu «nie naškodź»…

U čym, adnak, roźnica? U tym, dumaju, što matuli va ŭsich krainach adnolkavyja, a dziaržavy roznyja. Adny kłapociacca pra zdaroŭje svaich hramadzian, kab kožny, kryj boža, nie čchnuŭ. Inšyja — pra «stabilnaść», na karani vyniščajučy luby padazrony čych. U adnych možna žyć volna, choć z receptam, choć biez. U inšych — tolki pa recepcie z hierbavaj piačatkaj. A kali biez recepta, to vychodzić nie žyćcio, a prosta śvinstva pamiž ludźmi…

«Śvińnia! — raŭła adna maładaja žančyna druhoj, rasčyrvaniełaja ad kryŭdy i złości. — Heta maja ŭpakoŭka! Ja raniej!»

Jany stajali ŭ roznych čerhach da dvuch akiencaŭ, pakul u adnym nie skončyŭsia, a ŭ inšym nie akazaŭsia apošnim biezrecepturny, tak by mović, «Arpietoł» — jašče adzin nibyta paratunak. «Śvińnia! — raŭła adna žančyna, pakul inšaja moŭčki zabirała svoj «Arpietoł». — Addaj! Ja raniej! U mianie dzicia invalid!» I zapłakała, marmyčučy praklony ŭśled ščaślivaj uładalnicy apošniaha «Arpietołu».

Čarha, da taho momantu zmročna biezuvažnaja, taksama ŭzbudziłasia praklonami — chto na adras čynoŭnikaŭ ad miedycyny, što nie zabiaśpiečyli, chto na adras biznesoŭcaŭ ad farmaceŭtyki, što ŭzbahacilisia…

A ja zhadaŭ svoj daŭni dziciačy płač.

…Minsk, ranišnija pryciemki, kaniec śniežnia 1945 hoda. Mnie ŭžo čatyry, pajšoŭ piaty. Mianie padklikaje da siabie muž siastry, ja zapichvaju nohi ŭ valonki, ledź papadaju ŭ rukavy šubki, mataju hałavoj u supracivie viazanaj žanočaj chuście, što tuha zaciahnuta kryž-nakryž pad pachami. Muž siastry naciahvaje skuranyja boty, nakidvaje šyniel, my sychodzim u dvor i, ślizhajučy pa abledzianiełaj ściežcy pamiž błakitnavatymi sumiotami, idziom da daščanaje dryvotni, da chleŭčyka, dzie rochkaje śvińnia. Ja jašče nie viedaju, ale ŭžo adčuvaju, što my idziom jaje zabivać. Ale jašče bolej adčuvaje heta śvińnia: muž siastry tolki porkajecca z zamkom i klučami, a visk užo strašenny… Jon zabiŭ jaje adnym strełam ź pistaleta, ja dobra pamiataju, jak dymiłasia čornaja dziračka kala vucha…

Darosłyja supakoili mianie tolki tym, što pamirać ad hoładu strašniej, čym zabivać. Taki byŭ prapanavany vybar.

Ciapier pamierci ad hrypu strašniej, čym žyć pa recepcie z hierbam. Taki ciapier prapanavany vybar. Pa sutnaści, anijaki.

Što praŭda, jość jašče vybar pamiž žyćciom pa-śvinsku i pa-ludsku.

Ale heta toj vybar, jaki my pavinny zrabić sami.

P.S. Siarod roznych navukova-papularnych źviestak pra śviny hryp ja niečakana vyjaviŭ takuju: «…śvińni, mažliva, byli inficyravanyja virusam čałavieka…»

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?