Apaviadańnie.

1.

U kabiniecie namieśnika načalnika Kazłoŭskaha rajvykankama pa ideałahičnaj rabocie Uładzimira Stanisłavaviča Rymšy byli dvoje: sam Uładzimir Stanisłavavič, vysoki, zdarovy, šyrakaplečy małady čałaviek hadoŭ tryccaci, apranuty ŭ darahi čorny harnitur, i Anton Siarhiejevič Kulkin, staršynia Małareckaha sielskaha savieta: maleńki, ščupły, z chvaravitym azyzłym tvaram mužyčok pieradpiensijnaha vieku. Taksama ŭ harnitury, ale hetkim, jak i sam haspadar: znošanym, brudna‑šeraha koleru, z łatkaj na rukavie i vylezłymi tam‑siam nitkami z kaŭniara.

Rymšy byli dvoje: sam Uładzimir Stanisłavavič, vysoki, zdarovy, šyrakaplečy małady čałaviek hadoŭ tryccaci, apranuty ŭ darahi čorny harnitur, i Anton Siarhiejevič Kulkin, staršynia Małareckaha sielskaha savieta: maleńki, ščupły, z chvaravitym azyzłym tvaram mužyčok pieradpiensijnaha vieku. Taksama ŭ harnitury, ale hetkim, jak i sam haspadar: znošanym, brudna‑šeraha koleru, z łatkaj na rukavie i vylezłymi tam‑siam nitkami z kaŭniara.

— Ty voś što, Kulkin. Ty heta kiń — «nie mahu». Ty žoncy ŭ łožku kažy, što nie možaš, a tut ty pavinien. Prynamsi, pakul zajmaješ pasadu staršyni sielsavieta. A to my ciabie jak pasadzili, tak uraz i zdymiem — vokam mirhnuć nie paśpieješ, — ideołah pramaŭlaŭ, razvaliŭšysia ŭ kreśle, tolki što nie zakinuŭšy nohi na stoł, cichim, niby prytomlenym hołasam , jak nastaŭnik nievuku.

— Dyk, Uładzimir Stanisłavavič, chiba ja suprać, chiba ja nie chaču ci kamu zaminaju? Ja sam kaliś na dziesiać kiłamietraŭ chadziŭ… U škole zaŭsiody byŭ pieršym… i ŭ instytucie taksama nie z apošnich. U mianie navat hramata… niedzie była, — marmytaŭ‑apraŭdvaŭsia staršynia sielsavieta, stojačy pierad stałom i starajučysia hladzieć u padłohu.

— Jerunda ŭsio heta, — nieciarpliva machnuŭšy rukoj, pierapyniaje jaho Uładzimir Stanisłavavič, iranična pry hetym uśmichajučysia. — Chadziŭ jon, bačycie, niekali, hramata ŭ jaho. A ja niekali pad stoł piaškom chadziŭ, i što — heta daje ciapier mnie prava nie stanavicca na «prezidenckuju łyžniu»? Adłyńvać? Dy jaki ty pakažaš prykład narodu? Nie! Mnie nie treba, kab palcam potym pakazvali, — tyckaje jon siabie palcam u žyvot, — što ŭ ciabie staršyni sielsavietaŭ na «prezidenckuju łyžniu» nie stanoviacca.

— Dyk nie mahu ja, serca ŭ mianie, pamru ja! — padniaŭšy hałavu ŭmolna vyciskaje ź siabie Anton Siarhiejevič.

— Hm, serca, — chmykaje rajonny ideołah.— A ŭ mianie, ciabie pasłuchać, serca niama? Nie, voś što ja tabie skažu, Kulkin: raz chvory — zvalniajsia k čortavaj matary i doma siadzi. Ci ŭ balnicu kładzisia. I ŭvohule, — skryviŭšysia, by źjeŭšy niečaha kisłaha, dadaje jon, — niešta ja nie ŭciamlu: jak ty, kali chvory, kiruješ sielsavietam? Nie, usio, chopić. Bolš cackacca ja z taboju nie źbirajusia. Zajavu na stoł — i da pabačeńnia. Ci tabie dapamahčy napisać?

— Dyk, Uładzimir Stanisłavavič, pabojciesia Boha, jak ža ja zvolniusia?! — zdajecca, voś‑voś zapłača Anton Siarhiejevič. — Mnie ŭsiaho dva hady da piensii zastałosia, majcie łasku, dajcie darabić. U mianie žonka Na¬dzia nidzie nie pracuje, na nyrki chvoraja, i try dački — starejšaja ŭ Minsku va ŭniviersitecie na płatnym, a małodšyja jašče školnicy…

— Navošta ty mnie heta raskazvaješ? Ja tvajoj žoncy nie doktar i da tvaich dačok jak byccam svatacca nie źbirajusia, — adviarnuŭšysia da akna pačynaje nalivacca čyrvańniu ad złości Uładzimir Stanisłavavič. «Vot ža svołač staraja! — dumaje jon. — Dva hady jamu da piensii zastalisia. A mnie što? Mnie hrošy źbivać treba, a nie pra tvaju sranuju piensiju kłapacicca».

— Dyk kudy ja pajdu, kudy padzienusia? — pytajecca miž tym staršynia.

— Ja viedaju? Hnoj idzi ŭ kałhas kidaj, kali viły padymieš, ci fiermu vartavać, — pierasmyknuŭšy plačyma, złosna kidaje Uładzimir Stanisłavavič. I, jak byccam heta jon sa svajej łaski kormić, a nie sam siadzić posiedam na karku ŭ naroda, dadaje:

— My nie možam sabie dazvolić darmajedaŭ karmić.

— Jaki ž ja darmajed! — uskliknuŭ, nie vytrymaŭšy, Anton Siarhiejevič. — Ja tolki staršynioj sielsavieta ŭžo dvaccać piać hod zapar siadžu, u mianie nivodnaj vymovy i hramata ad prezidenta za biezdakornuju słužbu… niedzie była.

— Jak siadziš, hetak i źlezieš! — padchoplivajeca ź miesca Uładzimir Stanisłavavič. — I hramataj u nos mnie tut nie tyckaj. Znajšoŭ dziva! Možaš joj pieč raspalić ci padciercisia.

2.

— Jak ža — u pieč, jak — padciercisia? — nie dajučy viery svaim vušam, Anton Siarhiejevič hladzić na partret nad stałom. — Jon ža naleva‑naprava nie razdaje, jon viedaje, chto varty, tam ža jaho ŭłasnaručny podpis… pa‑mojmu, byŭ.

— » Ułasnaručny podpis… byŭ», — nachabna ŭśmichajučysia, dražnić jaho ideołah. — Dy mała kamu prezident ułasnaručna hramaty padpisvaŭ? Moža, jon pamylaŭsia nakont ciabie? Vuń, u «Sovietskoj Biełoruśsii» artykuł pra Śniehira čytaŭ? Moža, jamu prezident pradstaŭleńnie na miedal jaki padpisvaŭ, i što? Adkul prezident viedaje, kamu što padpisvaje? A voś kali skazaŭ usie na łyžniu — značyć, choć treśni, a ci pamry, ci vykanaj! I tolki pasprabuj, vykiń kalenca jakoje — u balnicu lehčy ci jašče što. Asabista prasaču. Pojdzieš u mianie pad pieršym numaram, tolki viecier śvistać za śpinoju budzie. Ja vas usich navuču prezidenckija zahady vykonvać!

— Anton, Chrystom Boham prašu, nie chadzi ty ni na jakuju łyžniu, paškaduj ty nas! — kazała viečaram taho samaha dnia jaho žonka.

— Jak ža ja, Nadzia, nie pajdu? — prysieŭšy da stała, padpior hałavu rukoju Anton Siarhiejevič. — Zvolnić, daliboh zvolnić. Ja viedaju. Heta jon užo na majo miesca ci svajaka namieciŭ, jaki biez pasady pakul švendajecca, ci kaho zboku za hrošy pasadzić choča. Začepku šukaje.

— I što, upravy na jaho anijakaj niama?

— Jakaja ŭprava? — horka ŭśmichnuŭsia Anton Siarhiejevič. — Ty chiba nie viedaješ, što jon synok staršyni rajvykankama? A zvalnieńnie — ciapier heta ŭ ich lohka. Bo navošta, dumaješ, jany hetyja kantrakty pavydumlali, nam na šyi panaviešvali?

— A moža, u vobłaść paskardzicca ci prosta ŭ Minsk?

— A ŭ vobłaści, u Minsku nie toje samaje? Ech, Nadzia, Nadzia! Niaŭžo ty nie bačyš?

— Dyk, moža, da doktara źviarnucca, chaj daviedku vypiša, što ŭ ciabie serca chvoraje, arytmija, što tabie pa stanu zdaroŭja nielha?

— Ot, — admachnuŭsia Anton Siarhiejevič. — U mianie hetych daviedak ceły tuzin. Tolki ci to sprava ŭ łyžach ci kańkach? Nie ź viłami ž nasamreč na staraści hod u kałhas padavacca. A tak choć ty ź dziaŭčatami, pakul niepaŭnaletnija, niešta za mianie atrymlivać budzieš.

Nadzia zapłakała:

— Što ž ty siabie žyvym charoniš? Moža, jašče abydziecca jak‑niebudź?

— Moža i abydziecca, — kab supakoić jaje, usłych skazaŭ Anton Siarhiejevič.

— A kazaŭ, što nie mahu, što chvory, — padjechaŭ da jaho na starcie «prezidenckaj łyžni», jakaja prachodziła ŭ Kazłoŭsku ŭ niadzielu, Uładzimir Stanisłavavič. Byŭ jon u čyrvona‑zialonym spartyŭnym harnitury z hierbam na hrudziach. — I hladzi mnie, kab u liku pieršych na finišy byŭ. Ja ŭśled za taboj pajdu.

3.

«Ty, ty, ty v sierdcie mojom», — hrymieła na ŭvieś horad z repraduktara, prykručanaha drotam da dreva.

Ale ni pieśnia, ni pahrozy Uładzimira Stanisłavaviča, ni što inšaje navakoł — ničoha ŭžo nie dachodziła da Antona Siarhiejeviča. Hetak šalona tachkała serca, što, zdavałasia, nie vytrymaje i ŭzarviecca ŭ hrudziach. I jaho nie sunimaŭ ni validoł, ni nitrahliceryn, jakija Anton Siarhiejevič braŭ i braŭ sabie pad jazyk.

«Kaniec», — padumaŭ jon, kali dali start, i łyžniki — u asnoŭnym dziabiołyja viertykalščyki i ich źmiena z BRSM, — jak statak karoŭ pa kaman¬dzie pastucha, skranulisia ź miesca. Anton Siarhiejevič praz krokaŭ dziesiać, jakija admieraŭ jamu Boh na hetaj apošniaj łyžni, upaŭ.

Kali pryjechała «chutkaja», jon užo z pałovu hadziny byŭ miortvy.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0