Adzinaja pretenzija, jakuju možna vystavić druhomu hulniavomu filmu Siarhieja Łaźnicy «U tumanie», — heta toje, što da jaho niama pretenzij. Hałoŭny niedachop hetaj ekranizacyi apovieści Vasila Bykava — jaje adekvatnaść pieršakrynicy: nie ilustracyjnaść, a mienavita adekvatnaść, stylistyčnaja i ekzistencyjnaja. Toje, što zrabiła b honar filmu luboha inšaha režysiora, u vypadku z Łaźnicam zdajecca ŭpuščany šancam.

«Luby film — dakumientalny»: pryhožaja i navat asensavanaja fraza z džentlmienskaha naboru «novaj chvali» drenna praviarajecca praktykaj dakumientalistaŭ. Abraŭšy hulniavoje kino, jany mohuć, jak Alen Rene, źniać daskanałuju abstrakcyju «Letaś u Maryjenbadzie» ci, jak Lindsej Andersan, «O, ščaśliŭčyk!», film, dzie ludziam u sakretnych vajskovych łabaratoryjach pryšyvajuć nohi kabanoŭ.

Nazvać Łaźnicu dakumientalistam (a na maju dumku, jon samy cikavy sučasny režysior dakumientalnaha kino, adzin ź niamnohich jaho fiłosafaŭ) — značyć redukavać jaho niebiaśpiečny dar.
Zdymajučy vonkava biessensoŭnaja, źviedzienyja da hukavoha i vizualnaha šumu karcinki z rasijskaha žyćcia, mantujučy svoj vobraz savieckaj historyi sa «śmiećcia», nazapašanaha na Leninhradskaj studyi dakumientalnych filmaŭ, jon vyvučaŭ realnaść nie jak dakumientalist, a jak inšapłanietnik. Pryšelec z kamierami zamiest vačej u sterylnaj čyścini arbitalnaj łabaratoryi razhladaŭ dziŭny, nie saviecki, nie rasijski, a ziamny narodziec. Biez zapału, biez hnievu, biez smutku.
Jaho hulniavy debiut «Ščaście majo» (2010) vyklikaŭ psieŭdapatryjatyčnuju isteryku.
Łaźnicu abvinavacili ŭ rusafobii, antysavietyźmie i paturańni niamiecka-fašysckim akupantam. Ale hieroj hetaj strašnaj kazki nie tak prajšoŭ kruhi ziamnoha piekła, jak — za košt ułasnaj identyčnaści — pierakanaŭsia: isnuje tolki adno, zahannaje koła hvałtu, pa jakim ruchajecca čałaviectva. Ludziam zdajecca, što na vajnie jany zmahajucca z voraham, choć nasamreč pieramahajuć sami siabie. Zaličyć Łaźnicu da falsifikataraŭ historyi možna było, tolki pakutujučy na defiekt zroku. Nu, ci nie bačačy jaho filmaŭ, a čytajučy intervju, jakija Łaźnica davaŭ pra pracu nad novym filmam: hałoŭnaja ich zahana była nie tak u sprečnaści niekatorych vajennych realij, pra jakija jon kazaŭ, jak u niečakanym dla «inšapłanietnika» žadańni vymierać ŭčynki ludziej na vajnie maralnym aršynam mirnaha žyćcia.

Va ŭsiakim vypadku, čakańnie filma było nasyčanaje saśpiensam: niechta vieryŭ, a niechta bajaŭsia, što «inšapłanietnik» zdymie biełaruskuju partyzanku tak, jak jaje jašče nichto nie zdymaŭ.

Tak jon jaje i źniaŭ: pieršy płan filma chaciełasia b, ale było b radykalna niapravilna paraŭnać z karcinami Brejhiela. Kaśmičny pohlad žyvapisca achoplivaje ziamlu źvierchu. Łaźnica skanuje vajskovy pobyt jak niabačny vyviednik, hniazdujecca ŭ jaho asiarodku. Kahości viaduć viešać, chtości manatonna začytvaje pieraściarohu akupacyjnych uładaŭ: dapamahać partyzanam biessensoŭna, lepš «budavać biełaruskuju haspadarku dla biełaruskaha naroda». Ešałon pad parami, sałdat z kaskaj, poŭnaj jajek, čyścilščyk abutku, barany, jakija pasucca pad jašče pustoj i amal niezaŭvažnaj šybienicaj. U dakładnaść takoha akupacyjnaha pobytu, arhanična skažonaha, vieryš adrazu.

Ale heta tolki pieršy płan dvuchhadzinnaha filma. Pieršy i ŭ simvaličnym sensie apošni. Uśled za im zakančvajecca Łaźnica i pačynajecca Vasil Bykaŭ.
Nie antysaviecki, a niesaviecki i naohuł ničyj ekzistencyjalist, jaki razumieje vajnu jak pamiežnuju situacyju, abstaviny, u jakich vyrašajucca — heta značyć jakraz nikoli nie vyrašajucca — praklatyja pytańni byćcia. Žyvy kłasik, jakoha vyvučali ŭ škole. «U tumanie» partyzany iduć pakarać śmierciu adnaviaskoŭca, jakoha vorahi schapili, ale vypuścili, a inšych paviesili. Iduć nie tamu, što takaja savieckaja maral, a tamu, što takaja maral partyzanskaj vajny, dzie b jana ni išła.

Ale reč navat nie ŭ tym, što Łaźnica chacieŭ źniać kino, jakoje abviarhaje hieraičnyja mify Ajčynnaj vajny, a Bykaŭ, jaki naohuł isnuje ŭ roznych ź mifami suśvietach, jamu ŭ hetym nie dapamoh. Bykaŭ pieraškodziŭ: stylistyka jaho prozy zadaje vuzki kalidor interpretacyj. Zdymać pavodle Bykava možna, tolki prytrymlivajučysia prataptanaj im kanvy: krok naprava, krok naleva — rasstreł. Možna irvanuć uvyś, paklikaŭšy na dapamohu muzyku Alfreda Šnitkie, abvastryć da isteryčnaści, abstrahavacca da jevanhielskaj prastaty, ale zbočyć — nielha.

Łaźnica źniaŭ saviecki film u samym dobrym sensie słova.
Dakazaŭ, što možna zdymać pra vajnu biez chałtury i ciomnaha chamstva, ihnarujučy kanjunkturu. Ale heta režysiorskaja paraza: u śviecie stała bolš na adnu ekranizacyju Bykava, ale nie na adzin film Łaźnicy.
Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?